Rewizja finansowa, czyli audyt – dlaczego tak ważny?
Każda działalność państwa winna opierać się o rachunek ekonomiczny. Efekty działalności mierzy się nie tylko w pieniądzu, ale też w wielu innych miernikach, które obrazują wzrost poziomu życia, edukacji, zdrowia, ochrony środowiska, czyli ogólnie dobrostan społeczeństwa. Jego wzrost to efekty racjonalnego działania państwa, przedsiębiorstw i pojedynczych ludzi.
Coraz bardziej daje się dostrzec, że po sześciu latach rządzenia żarty się skończyły, a obecna sytuacja gospodarcza to nie kryzys wywołany czynnikami zewnętrznymi – to skutek działalności aktualnie rządzących i ich coraz bardziej autorytarnych poczynań. Dziś nie ma eksperckich debat na temat rozwiązywania najistotniejszych problemów społecznych i podejmowanych przy tym decyzji. To, co się dzieje z przyznanym Polsce Funduszem Odbudowy, reformami sądownictwa itp. jednoznacznie kojarzy się z Konfederacją Targowicką, której głównym zadaniem było obalenie postanowień Konstytucji 3 Maja. Warto przypomnieć, że sukces w obaleniu postanowień tej Konstytucji, a więc i dalsze, czyli końcowe rozbiory Polski, zawdzięczamy poparciu władz Kościoła z ówczesnym papieżem na czele.
Rozdawanie pieniędzy nie zwiększa zamożności i dobrobytu narodu, czym aktualne władze nie zawracają sobie głowy. Przekonał się o tym władca Rodezji, najbogatszego ongiś kraju Afryki, Rober Mugabe, który zmienił nazwę na Zimbabwe, a potem poprzez dodruk pieniędzy utrzymywał się przy władzy tak długo, aż doprowadził kraj do ruiny. Bardziej aktualny przykład, do czego prowadzi rozdawnictwo, to Wenezuela. Nasze władze zdają się podążać drogą wytyczoną przez Mugabe’go i Chaveza.
Hasło – chcesz być bogatszy – pracuj więcej, efektywniej, nie jest dobre dla zdobywania wyborców. Lepiej jest wmówić ludziom: jesteście piękni, mądrzy, fajni, nie uczcie się, nie czytajcie, bo i po co. My wam damy pieniądze, a wy nas popierajcie w wyborach. Dlatego u nas biednym rozdaje się pieniądze, a nie np. talony żywnościowe, jak to jest w USA. Bo rozdany pieniądz wróci w dość szybko do państwa . W narodzie pokutuje przekonanie, że to władza funduje tzw „jarkowe”, trzynaste emerytury, pensje politykom itp., a zapomina się o tym, że wszelkie wydatki państwowe realizowane są z pieniędzy, które władza odebrała ludziom. A skoro zarządza pieniędzmi zabranymi innym, takie wydatki muszą być optymalizowane i kontrolowane przez społeczeństwo.
Jakie racjonalne decyzje stały za tym aby: budować elektrownię w Ostrołęce, przekopać Mierzeję, czy budować CPK, na który rzekomo czeka cała Europa? Czy ktokolwiek widział uzasadnienie ekonomiczne podjętych decyzji? Jak przedstawia się sytuacja finansowa PGZ, w skład której wchodzi 36 spółek? Jak tam wypracowano zysk w sytuacji gdy były minister obrony obalił wszystkie kontrakty długoterminowe? Komu służy Stocznia Wojenna sp. z o.o. , gdy nie mamy żadnej floty wojennej? Dlaczego tego typu decyzje podejmuje się w ukryciu? Jak doszło do tego, że premier i minister zdrowia zamówili setki milionów szczepionek, które teraz trzeba będzie utylizować, ale wpierw zapłacić grube miliardy? Kto i w jakim celu podejmował decyzję o budowie promów, które nigdy nie powstały? Te i wiele innych przedsięwzięć wymagały przecież dyskusji pod względem ich celowości oraz możliwości ich sfinansowania; innymi słowy – po co je realizujemy, ile mają kosztować i kto za to zapłaci. Bo nie może być tak, że o tym decyduje jedna osoba, co u nas staje się – chyba już się stało, normą.
Podstawą zdrowego ustroju jest jawność procedur i stabilność prawa. Obecna władza nie znosi przedsiębiorców i wszystkich ludzi niezależnych. Każdy zamożny kraj to kraj demokratyczny, więc warunkiem koniecznym do rozwoju i bogacenia się narodów jest stabilna demokracja. Mamy coraz więcej przykładów na to, że hasło „uczciwa Polska” to w zasadzie oszustwo. Można rzec, że największym urzędem skarbowym jest Orlen, bo mamy tam swojego człowieka, który ceny paliwa ustala tak jak on albo prezes chce. Problemem jest to, że realizowane są pomysły jednostki, a po ich zatwierdzeniu nikt już tego nawet tego nie weryfikuje! Sytuację najlepiej oddają słowa byłego ministra energetyki, który na pytanie o zasadność budowy elektrowni w Ostrołęce odrzekł szczerze: „Był etap mądrości, który nakazywał budować, teraz przyszedł etap mądrości, że trzeba burzyć – kto tego nie rozumie – nie nadaje się do polityki”. A mówiąc to, wcale nie żartował! To stwierdzenie chyba najlepiej oddaje „ducha przedsiębiorczości” aktualnej ekipy rządzącej.
Państwowe instytucje stają się coraz bardziej fasadowe, bo właściwie coraz mniej mają wpływ na cokolwiek. Przez 25 lat Polska się rozwijała, niestety przez ostatnie sześć lat gospodarka raczej się kurczy, a przyrost PKB jest w dużej mierze pozorny. Wystarczy dokładnie przejrzeć dane spółek tzw. narodowych czempionów, by uzmysłowić sobie, ile mamy tam rzekomego „przyrostu” majątku. Nota bene – zakup pakietów wyborczych za 73,8 mln zł. to nie jest zmarnowany wydatek; o tyle przyrósł majątek poczty!
Państwowe wielkie przedsięwzięcia pociągną gospodarkę w dół, bo o celu ich realizacji nikt nie dyskutował. Mamy następny kiełkujący czebol – „Polski Holding Spożywczy”, którego zadaniem będzie nie konkurowanie na rynkach zagranicznych, tylko wyeliminowanie konkurencji krajowej. Jedynym efektem jego funkcjonowania będzie utworzenie kilkuset dobrze płatnych stanowisk dla swoich akolitów.
Skutkiem wzrostu podaży pieniędzy jest inflacja, która wynosi 15,5 %, a to oznacza, że taki procent wszystkich dóbr przechwytuje rząd ponad to co zbierze w podatkach. Na rynku mamy obecnie ok 2bln złotych; na początku 2020 było to tylko 1.566 mld, czyli w tym czasie przyrosło gotówki o 434 mld. zł., tj o 28% Te 434 mld pozostaje w dyspozycji rządu. Z powodu inflacji ludzie płacą więcej za wszystko. Natomiast jeśli PKB wzrósł o ok. 8%, to w ciągu dwóch lat przybyło nam 20% pustego pieniądza . Jeśli dodamy do tego ok. 40% z lat 2016-2019, to łączny nawis inflacyjny wynosi ok 60%, ujawniony dopiero w 14%. Takiej łącznie inflacji możemy się spodziewać w najbliższych latach. A rząd zamiast walczyć z inflacją, nadal zwiększa podaż pieniądza a ów nawis przesuwa na następne lata, najczęściej na „po wyborach”.
Niestety, Polska jest na dobrej drodze do hiperinflacji. Pieniądz jest tylko jednostką miary i musi być dostosowany do ilości wytworzonych dóbr i usług. Obecnie, poprzez wzrost stóp procentowych Glapiński chce obniżyć ilość pieniędzy, czyli ściągnąć je od ludzi, ale nie słyszymy aby stosował inne instrumenty ograniczające podaż pieniądza, którymi swobodnie dysponuje rząd.. A skoro NBP ma nieprzebrane ilości pieniędzy, to efekt takich przechwałek prezesa NBP już widzimy. Sprawę podaży pieniądza rozwiązałoby wstąpienie do strefy EURO, bo każda waluta, im mniej podatna na manipulacje tym lepsza, chyba że udałoby się nam ogłosić PLN walutą światową? Wtedy popierajmy złotego! W przeciwnym razie utrzymywanie złotówki zawsze będzie działać na niekorzyść obywateli, ale na korzyść rządzących, którzy mogą manipulować jego wartością.
Także Sąd Najwyższy zamiast stabilizować i ujednolicać orzecznictwo, destabilizuje system prawa w Polsce. Przykładem tego jest sprawa kredytów frankowych. Prawo stoi jednoznacznie po stronie kredytobiorców , ale mamy nacisk na sądy, by sprawy przewlekały, co jest najskuteczniejszą formą pomocy bankom, które poprzez indeksację namnażają sobie złotówki. A problemem nie jest to, że banki mają zwracać ludziom pieniądze, tylko aby skorygowały swoje zawyżone należności, które kredytobiorcy mają spłacać przez następne kilkanaście lat. Tych zawyżonych naliczeń banki mają ok 100 mld zł.
Biegli rewidenci to jedyny zawód uprawniony do rewizji finansowej, czyli ustalania , czy to co dany podmiot przedstawia w sprawozdaniach jest zgodne z rzeczywistością. Bez niezależnej rewizji finansowej kraj czeka korupcja na szczytach władzy, a prezentowane dane ekonomiczne stają się coraz mniej obiektywne. Znamiennym przykładem jest Rosja, w której to sam Putin dorobił się majątku ocenianego na 200 mld USD. A przecież jego, jak i wielu innych oligarchów, wielomiliardowe fortuny nie pochodzą z oficjalnych źródeł. Wiemy, że w sprawnej demokracji budowa takich fortun z wykorzystaniem majątku państwa jest niemożliwa, bo tam każdy publicznie wydany grosz podlega kontroli. Niestety u nas podążamy w odwrotnym kierunku. Można stwierdzić, że to dlatego demokracja liberalna jest u nas w odwrocie, bo publiczna i otwarta kontrola publicznych finansów nie jest władzy na rękę.
W maju 2017 Sejm uchwalił nową ustawę o biegłych rewidentach, firmach audytorskich i nadzorze publicznym. Celem jej była implementacja przepisów UE tj. Rozporządzenia UE 537/2014 i Dyrektywy 2006/46/WE ws. ustawowych badań sprawozdań finansowych. Miała wzmocnić niezależność i obiektywizm, poprawić jakość badań ustawowych oraz wzmocnić nadzór publiczny nad audytorami. Ale już 1,5 roku po wejściu w życie ustawy, zlikwidowano całkowicie samodzielność zawodu biegłego rewidenta, uzasadniając to potrzebą zcentralizowania nadzoru. Odtąd uprawnienia rewidentów ograniczają się w zasadzie do prowadzenia szkoleń i wnoszenia opłat na rzecz nowopowstałej państwowej Agencji, finansowanej ze środków prywatnych biegłych. Ta zmiana, wbrew publikowanym uzasadnieniom, nie była spowodowana koniecznością jakiejkolwiek implementacji przepisów unijnych, bo to wszystko uczyniono wraz z uchwaleniem nowej ustawy. Pozbawiono Polską Izbę Biegłych Rewidentów resztek samorządności a tym samym merytorycznego nadzoru i kontroli funkcjonowania zawodu. Sprawy prawa bilansowego/gospodarczego i rewizji finansowej wyłączono spod kompetencji ministra finansów, więc nie wiadomo nawet kto obecnie odpowiada za jego stanowienie.
Rewizja finansowa jest systemowym badaniem konfrontującym dane z rzeczywistością gospodarczą. Wyniki tych badań przedstawia się właścicielom, a w przypadku jednostek zaufania publicznego (JZP), także społeczeństwu. Tak być powinno, ale dziś mamy z tym problemy, które prowokują nas do postawienia pytań dotyczących GetBack, Poczty Polskiej, PGZ (Polska Grupa Zbrojeniowa), transakcji zawieranych w gotówce przez polityków, funkcjonowania TFI (Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych), rozliczania środków publicznych, jawności wydatkowania pieniędzy i podejmowanych decyzji. Zapominamy, że dla zabezpieczenia prawidłowego funkcjonowania całej gospodarki niezbędny jest niezależny audyt, a biegły rewident w większości krajów EEC jest ekspertem, którego praca jest ważna dla wszystkich – także organów państwowych. U nas niestety jest inaczej.
Powyższe przykłady ściśle wiążą się z funkcjonowaniem rzetelnej i niezależnej rewizji finansowej. Niestety, obecne zmiany spowodowały, że cały audyt podlega władzy, a jego wyniki mają być z władzą uzgodnione. Państwowa kontrola działalności audytowej wzmacnia nadzór nad działalnością PIBR, ale w działaniach tych nie ma nic, co wzmacniałoby rolę audytu i prowadziło do niwelowania rozbieżności między rzeczywistością a sprawozdawczością! Można teraz sterować, kto ma badać najważniejsze podmioty i organizacje w państwie i jaki ma być efekt owej rewizji. Rynek audytu banków, funduszy, zakładów ubezpieczeń, spółek akcyjnych i innych JZP już jest owładnięty przez nielicznych, więc zamawia się audytora, któremu płaci się dużo, ale otrzymuje się opinię taką, jakiej oczekuje. Także ograniczenie danych zawartych w sprawozdaniu z badania, nie służy jawności i przejrzystości działania, a informacja o wynikach rewizji finansowej jest coraz bardziej ograniczana, a nawet utajniana!.
Z dotychczasowej obserwacji wynika, że zamierzenia kontrolne nowopowstałej Agencji PANA skupiają się na egzekwowaniu administracyjnych wymogów działalności biegłych rewidentów. Potwierdzeniem tego stanu rzeczy są przygotowane wytyczne kontrolne oraz fakt, że zachodzi coraz większy rozdźwięk pomiędzy rzeczywistością gospodarczą a sprawozdawczością. Rzeczywistością staje się bardziej to, co głosi się na konferencjach prasowych albo zapisze w dobrych sprawozdaniach (sic); biegli natomiast przeprowadzając rewizje finansowe, mają się mieć na baczności. Szczególnie groźne jest coraz powszechniejsze podważanie eksperckiego osądu, któremu zarzuca się subiektywizm i brak oparcia o przepisy prawa. Tenże osąd jest podstawą funkcjonowania zawodu i formułowania opinii. Niestety, z aktualnych wytycznych do kontroli wynika, że ekspercki osąd, jeśli nie podoba się władzy, można podważyć zawsze, bo nie ma zapisu w prawie, który pojęcie to by definiował.
Pozbawienie Polskiej Izby Biegłych Rewidentów funkcji kontrolnych odbyło się bez udziału biegłych, a likwidację KKN i powołanie PANA uzasadniono też podejrzeniami skierowanymi wobec biegłych rewidentów. Użycie tego argumentu nie jest fair i nie służy utrzymaniu prestiżu zawodu, bo wszyscy wiemy, że sprawa Getback miała i ma się zupełnie inaczej, co łatwo stwierdzić na podstawie publicznie dostępnych danych. Nie napawają też optymizmem zmiany prawa gospodarczego dokonywane bez jakiejkolwiek konsultacji, także ze środowiskiem biegłych. PIBR, najważniejsza w kraju organizacja biegłych, nawet nie jest o takich zmianach informowana. Wiemy też, że niedawno uchwalono wielkie zmiany w KSH; dlaczego zmian tych nie konsultowano z biegłymi? Przecież wiele z tych zmian budzi wątpliwości co do zgodności z konstytucją, zasadami techniki prawodawczej, prawem unijnym, systemowej spójności i zgodności z podstawami prawa handlowego i prawa cywilnego, czyli prawa prywatnego, którego podstawową funkcją jest ochrona praw jednostki. To niemal wywrócenie prawa korporacyjnego, którym biegli posługują się na co dzień przy każdym badaniu. Do tego dochodzi problem „przeregulowania” przepisów i nadmierny formalizm, który w działalności gospodarczej już stał się udręką.
Komuż przeszkadzały opinia z badania oraz raport, w którym należało ocenić/odnieść się do każdej pozycji wynikowej, bilansowej oraz ocenić szczegółowo sprawę kontynuacji działalności? Dziś w sprawozdaniu z badania, poza ogólnikami, nie znajdziemy nic! Ważne informacje mają się znaleźć gdzieś w „dokumentacji z badania”, do której dostęp ma PANA i nikt inny! Przyjmując takie rozumowanie, jeśli sprawozdanie jest jakościowo dobre/ ładne, obudowane komentarzami i notatkami, to nie ma się czego czepiać! Ale już nadzorców nie trapi to, że takie starannie dopracowane sprawozdania często mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. A to właśnie ta rozbieżność narasta.
Niestety, w zmianach prawa gospodarczego i nadzoru o to chodziło – zlikwidować resztki samorządności i zcentralizować audyt, by nie było przypadkowości, z którą wiąże się ryzyko. Daje to lepszą panoramę rynku, nadzór jest kompletny, można wprowadzać jednolite standardy dla całej branży, co znacząco pomaga w tym, że do audytu wybierzemy tego, który potwierdzi, że sprawozdania są ładne a narodowy czempion ma się dobrze. Biegłemu nie wolno udzielać porad, więc cała jego praca jak i on sam, niemal niczemu nie służą. Wcześniej przedsiębiorcy był pomocny, dziś jest złem koniecznym. Owi biegli nie uczestniczą w podziale tortu audytowego, bo też ich sprawozdania są niewiele warte. A miało być tak, że wszyscy biegli w prawie są równi. Ci, co uczestniczyli w obradach podkomisji finansów publicznych ds. implementacji przepisów UE do ustawy wiedzą, że cały proces legislacji nie był obiektywny; odrzucono wszystkie propozycje środowiska biegłych zmierzające do podniesienia rangi zawodu. Wtedy jeszcze zachowywano pozory debaty/dyskusji. Dziś w podkomisje, czy powoływanie ekspertów nikt się nie bawi! Słusznie więc zauważa Prezes PANA, że audyt jest scentralizowany, łatwiej się nim zarządza, a biegli są niezależni, bo od nich tak naprawdę nic nie zależy.
Warto podkreślić, że nieprawidłowości w audycie występują najczęściej tam, gdzie firma, taki narodowy czempion lub kręgom tym zbliżona, korzysta z politycznych protekcji, albo działa w branży, gdzie podstawą działalności są aktywa nienamacalne – akcje, derywaty, jednostki uczestnictwa, certyfikaty inwestycyjne, patenty, licencje i wszelkiego rodzaju instrumenty finansowe, WNPy itp. (vide Getback). Tam mają koneksje i służby, które potrafią sporządzić sprawozdanie dobre, by biegły nic nie znalazł, a nawet nie musiał nic szukać! To nie nagromadzone papiery świadczą o prawidłowości badania, tylko jego końcowy efekt, czyli zgodność z rzeczywistością. A do tego zawodowy osąd jest niezbędny.
Scentralizowany nadzór nad firmami audytowymi miał zmniejszyć możliwości działania spółek niezgodnie z prawem. Ale tu chodzi również o partie, fundacje, jednostki budżetowe i wszelkie inne podmioty korzystające ze środków publicznych. W zawodzie biegłego decydujące są kompetencje, doświadczenie i umiejętność formułowania wniosków, czyli tzw. ekspercki osąd, ale też zakres wykorzystania tych kompetencji!
Od chwili wprowadzenia zmian w 2019 roku zawód biegłego rewidenta nie jest już wolnym zawodem. Kto się odważy sprzeciwić wynikom finansowym ogłoszonym przez popieranych politycznie czempionów? Kto ośmieli się podważać wydatki partii ze środków publicznych w sytuacji, gdy ona sama owe wydatki uzna za poniesione na cele statutowe? Wystarczy, że koszt urządzonej imprezy partia nazwie konwencją, by wszystkie związane z nią koszty jak zakup alkoholu, najem kwater, ochrona prywatnych osób, wydatki na rozrywkę, uważać za koszty statutowe. Dla porównania – przedsiębiorcom takich kosztów ponosić nie wolno, mimo, że finansują je z własnych środków. Jak długo mamy czekać na zlikwidowanie tego absurdu? W zakresie rozgraniczenia wydatków na cele państwa oraz partyjne, nie różnimy się wiele od Korei Płn. Merytorycznie łatwo to zrobić, trzeba jedynie politycznej woli. Jak długo klasa polityczna ma pasożytować na państwie?
Wszelkie trafione i nietrafione inwestycje, wieże, przekopy, porty, łady, respiratory, zapasy strategiczne itp muszą podlegać audytowi, czyli wycenie według wartości godziwej, a różnice odpisywane w straty. Jako składniki majątku narodowego, mogą być uznane tylko te, które w przyszłości przysporzą korzyści ekonomicznych. Jeśli jakaś wartość nie spełnia tego kryterium, nie może stanowić składnika majątku. Wszystkie spółki skarbu państwa muszą być kontrolowane po to, by zapobiec budowaniu ” wydmuszek narodowych”, bo właśnie tam znajdziemy mnóstwo wydatków na finansowanie politycznych przedsięwzięć, niezwiązanych z działalnością gospodarczą tych podmiotów. Dla skuteczności kontroli instytucji państwowych i działalności gospodarczej, dostęp do informacji jest wręcz kluczowy, dlatego jej ograniczanie świadczy że działania władz zmierzają w kierunku przeciwnym niż deklaracje.
W Polsce konsekwencją najnowszych zmian jest ucieczka z zawodu, który już dziś niewiele znaczy. Władza coraz częściej manipuluje wskaźnikami, a to staje się naprawdę groźne. Rozwiązania są, tyle że bez gruntownej znajomości prawa bilansowego i politycznej woli, nie da się wiele zrobić, Można by skorzystać z wzorców krajów bardziej doświadczonych i zamożnych, jednak bez współpracy oraz dyskusji, audyt w Polsce zostanie zmarginalizowany i podporządkowany woli aktualnie rządzących. Zaszkodzi to wszystkim, bo efekty działalności władz stają się niekontrolowalne. Warto też wspomnieć o roli jaką pełniła do niedawna NIK, której wyniki kontroli miały ogromne znaczenia dla funkcjonowania państwa. Tak było wcześniej, teraz władze mogą ignorować nie tylko wyroki sądowe ale też raporty kontrolne tej najważniejszej w kraju instytucji kontrolnej. Widać wyraźnie, że funkcjonowanie wszelkich niezależnych instytucji kontrolnych czy nadzorczych staje się dla władzy utrapieniem i na dłuższą metę nie do zaakceptowania.
Ireneusz Łazarski
Biegły rewident
Absolwent prawa na UG, także ekonomii i finansów
Georgetown University, Washington DC.