PANA panuje nad rynkiem audytorskim i obrotem gospodarczym! Ale komu to służy?
Kilka tygodni temu opublikowano ciekawy wywiad z prezesem Polskiej Agencji Nadzoru Audytowego Marcinem Obronieckim, którego głównym przesłaniem jest „poprawienie, jakości sprawozdań finansowych i wyeliminowanie błędów biegłych rewidentów”. Jest to kolejny wywiad, w którym PANA podkreśla swoje znaczenie dla wykonywania zawodu biegłego rewidenta, działalności firm audytorskich i poprawy jakości sprawozdań finansowych. Prezes Obroniecki jest zdania, że przeprowadzone zgodne z najlepszymi standardami zawodowymi badanie sprawozdania finansowego powinno naprowadzić audytora na nieprawidłowości, bez względu na to, czy są one wynikiem błędu czy oszustwa.
„Cel, jaki przed nami stoi, to przyczynienie się do zwiększania bezpieczeństwa obrotu gospodarczego w Polsce, rozumianego, jako bezpieczeństwo inwestorów, obligatariuszy, akcjonariuszy, deponentów, uczestników transakcji gospodarczych. Chcemy poprawić, jakość sprawozdań finansowych, i po to została powołana Agencja”. A więc PANA panuje, choć w systemie nadzoru to instytucja nowa, działająca od stycznia 2020 roku. Przejęła obowiązki Komisji Nadzoru Audytowego(KNA) i jest jej następcą prawnym, „ale tak naprawdę budowaliśmy naszą organizację od zera”, rzecze dumnie prezes. To interesujące, bo jeszcze w 2017 roku, implementując przepisy UE, do ustawy, Krajową Komisją Nadzoru, KKN, wpisano jako organ wewnętrzny PIBR, podległy KNA. Zaś KNA miało zapewnić kontrolę nad całym KIBR. Odrzucono wszystkie wnioski środowiska biegłych i innych instytucji finansowych, więc władze nie kryły zadowolenia z takiego obrotu sprawy.
Ale już po roku funkcjonowania nowej ustawy, ni stąd ni zowąd postanowiono zlikwidować resztki samorządności PIBR, czyli wyzerowano KKN, ale też w pewnym sensie PIBR, by trzymać się terminologii PANA, a KNA przemalowano na PANA. Biegli jednak zostali, ale skutki tej operacji odczuwają do dziś. Tak PANA stała się panem ok. 1.400 firm audytorskich i zatrudnionych w nich biegłych rewidentów, o czym z dumą głosi prezes. „Scentralizowany nadzór daje nam lepszą panoramę rynku, a nadzór jest bardziej kompletny niż był wcześniej. Możemy wprowadzać jednolite standardy dla całej branży, i wprowadzać nowe regulacje” – oznajmia. I wyjaśnia, że do powstania PANA doprowadziła afera GetBack, która uchodziła za prężnie rozwijającą się firmę. Potem nastąpiła klapa, a w kręgu podejrzanych znaleźli się też biegli rewidenci.
Otóż szanowny prezesie! Afera GetBack była wielka, ale by przy tej okazji likwidować samorządność biegłych rewidentów, to argument miałki. Już w 2015 roku GetBack był w bardzo złej sytuacji, co nie przeszkadzało nowym władzom wypromować go na championa, gazelę, lwa, panterę a nawet tygrysa biznesu! Żadna uroczystość państwowa nie obyła się bez jej udziału! Dzięki tej promocji, bez udziału biegłych panie prezesie, GetBack zebrał z rynku ogromne pieniądze sprzedając bez ograniczeń swoje obligacje. Któż odważyłby się wydać złą opinię o tak godnym czempionie? Ale jako maluczki biegły, już wtedy dostrzegłem, że całe to inwestowanie to lipa, więc sporządziłem listę nieprawidłowości. Mówimy o branży szczególnie podatnej na ryzyko, gdzie obowiązują zwiększone rygory sprawozdawcze. Więc dlaczego KNFy, GINFy,. Glapy i im podobne struktury, nie dostrzegły w porę problemu? Listę tę mam do dziś, i chętnie się nią podzielę. Tam już w 2016 roku nie było co badać, więc opinii na temat owego tygrysa nie mógł wydać ktoś obcy. Kiedy spytałem oficjeli tegoż lwa biznesu o marżę na obrocie wierzytelnościami, to nie kojarzyli o co pytam! Potwierdza to, że owa „podstawowa działalność” nie była tam zbyt ważna! Ale, by nie czepiać się tylko GetBacku, voila – następne przypadki.
Uczestnicząc niedawno w przetargu na badanie zaoferowałem 20 tys. złotych, co było ceną raczej rynkową. Jak wytłumaczyć fakt, że prezes owej spółki wybrał ofertę za 190 tys. złotych, i mimo otrzymanej pozytywnej opinii, firma wkrótce padła? Audyt takich „czempionów” dla większości biegłych jest niedostępny, bo niepodobna, by robił to ktoś przypadkowy! Ponadto, taki szarak biegły nie jest w stanie skonstruować sobie narzędzi do tworzenia papierów (czytaj: pseudodowodów), których oczekuje PANA. Małe ma szanse konkurowania ale też wywiązania się wobec wymogów PANA, by naprodukować tyle załączników, by Pana zadowolić. Zatem sporządza dokumenty odręcznie, konfrontuje je z rzeczywistością, broniąc się, że ma wszystko w głowie, ale to nikogo nie interesuje. Ukarać – bo wyprodukował za mało szpargałów, a i w samym sprawozdaniu z badania pomieścił niewiele, choć wszystko zgodnie z przepisami! W tym miejscu zapytajmy: Komuż to przeszkadzały opinia z badania oraz raport, w którym należało ocenić/odnieść się do każdej pozycji wynikowej, bilansowej oraz ocenić szczegółowo możliwość kontynuacji działalności? Dziś w sprawozdaniu z badania, poza ogólnikami, nie znajdziemy nic! Ważne informacje mają się znaleźć gdzieś w „dokumentacji z badania”, czyli w stogu siana, dostępnym tylko dla PANA! To jest kuriozum! Czytam sprawozdanie spółki „Stocznia Wojenna sp. z o.o.” (Jest taka, należy do grupy PGZ), spółki relatywnie niewielkiej. I po chwili dostrzegam ponad 60 mln aktywów wątpliwych, których ujęcie wymaga uzasadnienia. Przeglądam sprawozdanie z badania – a tam ani słowa o tym! Gdzie więc znajdę informację o tym, że 21 mln zł podatku aktywowanego i 42 mln zł. udzielonych przedpłat/zaliczek, to pozycje aktywów mające rzeczywistą wartość? To jedynie mało znaczący przykład, bo w grupie PGZ (36 podmiotów) są miliardy zł podobnych „kwiatków”. Przyjmując rozumowanie PANA, sprawozdanie jest jakościowo dobre, nikt nie wniósł zastrzeżeń, więc czego się czepiać? Ano tego, że ma to niewiele wspólnego z rzeczywistością, co nadzorców nie trapi.
Mam wrażenie, że w reformie nadzoru o to chodziło – zlikwidować resztki samorządności i zcentralizować audyt, by nie było przypadkowości, z którą wiąże się ryzyko. I tu prezes ma rację – daje to lepszą panoramę rynku, nadzór jest kompletny, można wprowadzać jednolite standardy dla całej branży, co znacząco pomaga w tym, że do audytu wybierzemy tego, który potwierdzi, że sprawozdania są ładne a czempion ma się dobrze. Te uwagi mniej dotyczą firm, które działalność opierają o aktywa realne – tam mogą badać biegli, których poddamy kontroli i karom. Bo to tam sprawozdania są często nieładne, a nawet brudne, więc nie da się ich wziąć do poduszki! Biegłemu nie wolno udzielać porad, więc cała jego praca jak i on sam, niczemu nie służą. Wcześniej był pomocny, dziś jest złem koniecznym. Owi biegli nie uczestniczą w podziale tortu audytowego, bo też ich sprawozdania są niewiele warte (poza wrzutką do KRS). A miało być pięknie, wszyscy biegli mieli być w prawie zrównani. Ci, co uczestniczyli w obradach podkomisji finansów publicznych ds. implementacji przepisów UE do ustawy, kierowanej przez A. Sobonia, wspieranego mężnie przez M. Suskiego wiedzą, że cały ten proces był kpiną z prawa i zasad legislacji – żaden z owych kierujących, z przedstawicielem rządu na czele (vice min.fin), nie znali podstawowej terminologii niezbędnej do debaty. Ale to oni nadawali jej ton, podczas gdy siedzącą na sali gawiedź (biegli rewidenci, specjaliści finansowi różnych branż), potraktowano jak powietrze i odrzucono wszystkie ich propozycje poprawek! A do ustawy wpisano też wszystko, co wcześniej regulował statut Krajowej Izby Biegłych Rewidentów. Wtedy jeszcze zachowywano jakieś pozory debaty/dyskusji. Dziś w podkomisje, czy powoływanie ekspertów nikt się nie bawi! Słusznie więc zauważa prezes Obroniecki, że audyt jest scentralizowany, łatwiej się nim zarządza, a biegli są niezależni, bo od nich niewiele już zależy.
Prezesowi PANA podpowiedzmy – nieprawidłowości występują najczęściej tam, gdzie firma, taki narodowy czempion lub kręgom tym zbliżona, korzysta z politycznych protekcji, albo działa w branży, gdzie podstawą działalności są aktywa nienamacalne – akcje, derywatywy, jednostki uczestnictwa, certyfikaty inwestycyjne, patenty, licencje i wszelkiego rodzaju instrumenty finansowe, WNPy itp.. Tam mają służby, które potrafią sporządzić sprawozdanie dobre, by biegły nic nie znalazł, a nawet nie musiał nic szukać! A szukać byłoby co, tyle, że nie w wyglancowanych papierach podsuniętych pod nos biegłemu, zwanych potocznie dokumentami. To nie nagromadzone papiery świadczą o prawidłowości badania, tylko jego końcowy efekt, czyli zgodność z rzeczywistością. A do tego potrzebny jest zawodowy osąd. To nie biegli nadają sprawozdaniu wiarygodność. Prawidłowo sporządzone, nie jest nudne i nada się nawet jako lektura do poduszki! Zadaniem biegłego jest jedynie jego weryfikacja z rzeczywistością! Niewiele mają tu do rzeczy podejrzenia, a uwagi dotyczące edukacji to prezes pomylił chyba adresy!
Podmioty działające na rynku audytorskim słyszą wiele o PANA i wiedzą, że zbadanie podmiotu z grupy MŚP zajmuje ok.2 tygodni, natomiast kontrola PANA , na rzecz której należy przygotować tysiące papierów, zajmie miesiąc. Zmieniło się wszystko – zakres zadań, nowe obowiązki, nowe władze, no i wystartowano od zera, chyba po to, by pozbyć się skażonych uczestnictwem w KKN, czy KNA. Jest liczne grono nowych 80 osób, do tego dochodzą kontrolerzy. Konkurujemy na rynku o kompetencje – powiada prezes. Ma rację, bo gdy dzwoniłem w sprawie uwag do kontroli, usłyszałem w odpowiedzi: „wie pan, ja się na tym nie znam, a poza tym jestem sam w biurze”. No i mamy podsumowanie wywodów prezesa – tak właśnie wygląda rzeczywistość! A biegły rewident to nie lekarz, a raczej laborant, czy asystent. Tak jak prezes, rolę biegłego pojmuje pewien przedsiębiorca, który zlecił sporządzenie keszfloła, bo nie starcza mu pieniędzy. Kiedy biegły zalecił likwidację reprezentacyjnego biura w W-wie, ten przepędził biegłego, wytykając, że nie wie co to keszfloł. Biegły wskazał narośl, ale sam jej nie wytnie; nie wyznaczy też lekarza, więc problem będzię narastać. Że tak się dzieje w wielu podmiotach, posłużmy się przykładami: PGZ, ma 36 podmiotów, produkuje raki, rosomaki, kraby, langusty, daglezje, drozdy, sowy, pioruny, gromy, groty i wiele innych dziwów natury– a nie potrafi wyprodukować prostego kompasu czy latarki na potrzeby wojska. Wystarczą publiczne dane, by stwierdzić, że tego typu spółki to w większości narodowe wydmuszki. Kto i jak wyznacza biegłych do badania ich sprawozdań? Ciekawą jest też branża finansowa i inne branże operujące na bazie aktywów niematerialnych, czyli wirtualnych. Któż to nie zauważył, że banki w latach 2005-2009 wytworzyły 100 mld waluty szwajcarskiej w oparciu o instrumenty pochodne wszczepione do umów kredytowych? Czytając tylko zapisy księgowe łatwo ustalić, że waluta pochodzi znikąd, tylko dlaczego do dziś nie wiedzą o tym KNF, Glapiński i inni kontrolujący finanse banków?
Ciekawe przykłady znajdziemy też w branży inwestycyjnej. W jednej z TFI zatwierdzono miliony majątku, która po kilku tygodniach upadła, a po kilku miesiącach nie było nawet środków na koszty postępowania! Dlaczego nie ma obowiązku badania bilansu do wniosku o upadłość? Brak tego ustalenia sprawia, że wielkie upadłości trwają lata, majątek się rozpływa, a odpowiedzialnych brak. Dlaczego od upadłości całkowicie odsunięto biegłych? Można wpisać się na listę syndyków, co uczyniłem w 2002 roku, ale od tego czasu nie przydzielono mi żadnej upadłości, podczas gdy na tym rynku powtarza się zaledwie kilka nazwisk, nie biegłych!. A proces upadłościowy to najczystsza forma rewizji finansowej w praktyce, czyli weryfikacja fikcji księgowej z rzeczywistością. Tam biegłych nikt nie wyznacza, a udaje się spieniężyć do 20% tego, co wykazano w księgach, czyli rozjazd z rzeczywistością sięga 80%, a PANA problemu nie dostrzega, twierdząc, że kontroluje obrót gospodarczy! Także głośna sprawa przekopu Mierzei, na który wydano już ok. 2 mld złotych, co zamieniono w majątek, czyli aktywo. Ale aktywo to majątek, który przysporzy w przyszłości dochodu. Już dziś jej część należałoby spisać w straty, bo wiadomo, że dochodu przyniesie niewiele (lokalne gazety piszą, że zwróci się za 800 lat). CPK także wart jest już setki mln zł, bo wydawane na to pieniądze już budują wartość. Tudzież karty Sasina, wieże w Ostrołęce, czy nieprzydatne respiratory- to też majątek narodowy, ukryty gdzieś w bilansach. Populizm – powiedzą niektórzy, więc odpowiadam: proszę o zlecenie, wycenię te składniki według wartości godziwej czyli najbardziej rynkowej. Wszystkie tego typu inwestycje przysparzają majątku, rośnie PKB, ale niezależny audyt mógłby doprowadzić do tego, że przyrost majątku stałby się ujemny. Natomiast prezes PANA biada nad wyeliminowaniem „tego niewielkiego odsetka błędów pracy biegłych, bo zdarzały się przypadki, gdzie nie wszystko w porządku. W niesprzyjających okolicznościach mogą one spowodować straty u licznej grupy osób” Prezes Obroniecki mówi o rozbieżnościach w papierach nie bacząc na znaczący dysonans prezentowanych wyników z rzeczywistością. Panie prezesie – nie tam pies pogrzebany. Można podać więcej dobrej jakości sprawozdań finansowych, gdzie nieprawidłowości nie stwierdzono. A konfrontacja z rzeczywistością pokazuje, że jest inaczej. Przykładem takiej konfrontacji są upadłości – w zasadzie wszystkie.
W świetle tego, co robi PANA należałoby wspomnieć, że karanie można by uzależnić od wyników badania, a nie za brak mało potrzebnych wydruków. Także kompletność badania należałoby oceniać po rezultatach. Nie ma potrzeby opisywania faktów oczywistych(notoryjnych), albo czegoś, co w jednostce nie występuje, lub stanowi pozycję nieistotną. Tym bardziej nie ma potrzeby ich opisywania na potrzeby kontroli.
A jeszcze kilka lat temu padło wiele optymistycznych sformułowań, że zwyciężyła opcja zmian, które posłużą poprawie rynku audytorskiego, wzmocnią rolę biegłego rewidenta, zapoczątkują zmiany mentalne, by głośno wyrażać oceny i poglądy, za którymi ma stać gotowość do działania we wszystkich słusznych celach. W 2014 r. powołano niezależną organizację bieegłych, która postulowała podniesienie formalnej rangi zawodu poprzez uznanie sprawozdania z badania za dokument mający charakter dokumentu urzędowego. Wnoszono też o prawo reprezentowania przedsiębiorców przed sądami i organami administracji oraz poświadczania dokumentów finansowych. Któż bowiem w sprawach finansowych miałby to zrobić lepiej. Ale biegłemu tego nie wolno!
Istotą każdego zawodu są uprawnienia. Nikt nie korzystałby z usług notariusza, gdyby nie było takiego wymogu. Gdyby przyjęto postulaty środowisk niezależnych, nie byłoby problemu z kosztami kontroli, także związanymi z PANA. Owa konieczność zwiększenia uprawnień była niemal oczywista. Ale w ustawie z 2017 stało się odwrotnie – zwiększono obowiązki i kary. Wyeliminowano możliwości udzielania porad, co umniejszyło rolę zawodu, czyniąc obecność biegłego u przedsiębiorcy niepotrzebnym. Nie powołuje się biegłych do różnych gremiów gospodarczych, legislacyjnych czy doradczych, a mimo to, prezes PANA twierdzi o znaczącym ich wpływie. Zawód ten został z powszechnego obrotu gospodarczego niemal wyparty. A kontrole biegłych – z merytorycznych przemianowano na urzędnicze, gdzie sprawdza się papiery, a nie rzeczywistość gospodarczą.
Wcześniej wiele spraw biegli adresowali do Zarządu KIBR, a dziś nie mają adresata. Stracono bezpowrotnie szansę na lepsze ukształtowanie roli rewizji finansowej w życiu gospodarczym; w innych krajach EEC zawód biegłego jest naprawdę ważny i nie kojarzy się z opresją. Zaś u nas efektem działań PANA jest ucieczka z zawodu: niedawno było ok 10 tys. biegłych rewidentów, dziś mamy niecałe 2 tys!. Nie jest to właściwy kierunek działania władz i organów kontrolnych. Ale rozwiązania są, tyle że bez gruntownej znajomości prawa bilansowego nie da się wiele zrobić, a prawo to winni znać także nadzorujący! Można też skorzystać z wzorców krajów nieco bardziej doświadczonych i zamożnych. Przykład Norwegii czy Nowej Zelandii byłby w tym najbardziej pomocny.
Ireneusz Łazarski
Biegły rewident,
Absolwent Georgetown Univ. Washington DC.